Maska
11:35:00
Oto
ja - Pani Bizneswoman pełną gębą. W opierzeniu biznes look. Idealnie profesjonalna
od stóp do głów - w każdym słowie i ruchu. Z autem klasy LUX oraz eleganckim
szklanym domem. W wiecznej podróży między jednym miastem, a drugim. Szkło i
metal największych drapaczy chmur jako krótkoterminowe schronienie w życiu na
walizkach. Od tasku do tasku w służbowej eskapadzie międzypaństwowej. Mądra,
inteligentna, kompetentna. NAJLEPSZA! NIEZALEŻNA KOBIETA! Samodzielnie idąca
przez życie. Bez żadnego męża, dzieci i tych spraw. W ciągłym biegu uzupełniająca
swoją wiedzę i umiejętności. Konsumująca życie na najwyższej stopie egzystencji.
Ekskluzywne podróże, imprezy, splendor sukcesu. Zawsze na szczycie wykonywanego
zadania. Buahahahhaha !!!
Ja
naprawdę wiele lat pielęgnowałam taki obraz w sobie. Tak sobie wyobrażałam moje
życie. Sporo czasu poświęciłam na „kształcenie się”, doszkalanie, bycie
najlepszą w pracy. Outfit biznes look – był przez pewien czas moją
codziennością. Zaznałam również poniekąd smak podróży służbowych. Taaa, kobieta
sukcesu to jedna z moich „byłych” masek, którą zdiagnozowałam niedawno.
Wiecie
dlaczego kiedyś zawsze właśnie taka chciałam być? Bo chciałam uwodnić sobie,
całemu światu, że jestem najlepsza! Że potrafię. Chciałam, aby mnie podziwiano
bo w skrytości serca ja czułam się gorsza. Z poczuciem gorszości jak wiadomo nie rodzimy
się – to nabywamy po drodze naszego życia. Ja doskonale wiem - w wyniku mojego
własnego „autośledztwa”, że to przekonanie najsilniej nabyłam w pierwszy latach
szkoły podstawowej. Później tylko utwierdzałam się w tym błędnym myśleniu. Nie
dostrzegałam żadnych innych pozytywów, ponieważ podświadomie szukałam aspektów
„mojej gorszości”. Bardzo wiele przez te fałszywe przekonanie straciłam w moim
życiu.
Całkiem niedawno dopiero uświadomiłam sobie, jak
w końcu wszystko się zawaliło, że jest i jak mocne we mnie było przez te
wszystkie lata.
Abstrahując
wiem też z autopsji jak ogromna liczba osób na stanowiskach menadżerskich,
dyrektorskich czy kierowniczych cierpi na tę przypadłość – i to niestety bardzo często jest jeden z faktorów występowania mobbingu lub innej formy znęcania się nad ludzim. Czasem taka jednostka niszczy, aby swój własny obraz w swoich własnych oczach wywindować w górę.
W tym moim pielęgnowanym wyobrażeniu sprzed
lat nie widziałam męża ani dzieci bo byłam i w sumie nadal jestem pełna lęku i
strachu. Zaniżone poczucie własnej wartości powodowało, że ciągle sama siebie
dyskredytowałam. Nigdy nie wierzyłam w to, że mogę się komuś podać (mając teraz
na myśli czysto powierzchowną kwestię jak moja aparycja.)
Na
moje szczęście, mam nadzieje, względnie szybo okazało się, że kobieta sztucznego
sukcesu to nie jest moja prawdziwa twarz oraz że rekinem biznesu to ja wcale
nie jestem. Rekiny pożerają małe rybki błyskawicznie bez namysłu. Z całym
impetem nurtem prądu płyną do przodu. A tu taka JA roztkliwiam się nad byle
rybką i hołduję zasadom, które w biznesie nie mają żadnego zastosowania. Z
resztą w codziennym życiu teraz wiele osób ma je po prostu w dupie.
I
kiedy w końcu zaczęłam wsłuchiwać się w samą siebie okazało się, że moje
prawdziwe pragnienia są zupełnie inne. Sama byłam zaskoczona jak bardzo
różniące się od tych mające za cel udowodnienie moją „najlepszość”.
Oglądaliście
ten film „Nigdy w życiu” na podstawie powieści Katarzyny Grocholi? Pamiętacie
ten drewniany domek na jeziorem? Tak można właśnie zobrazować moje prawdziwe
marzenia. Drewniany domek za miastem z kominkiem z widokiem na jeziora, łąki i
las. Prawdziwie kochający mąż, szczerzy pozytywnie zakręceni przyjaciele
na których zawsze można liczyć, pies i możliwość utrzymania się z „pasji”, aby
żyć po swojemu w wolnym tempie i świętym spokoju.
Oto prawdziwa ja - po ściągnięciu maski.
0 komentarze