Czy facet jest marionetką?
11:59:00
To
pytanie zadawałam sobie wielokrotnie w moim życiu. Przypomniałam sobie o tym
jadąc autobusem, gdy słyszałam rozmowę dużo starszych ode mnie pań. Rozmawiały
o super chłopaku córki jednej z nich i o tym, że musi sobie jego dobrze
wychować. Samo hasło „wychować faceta” przez ich partnerki zawsze mnie
śmieszyło. I w sumie było dla mnie niepojęte. Jak wychować? Przecież od
wychowywania jest jego matka. Jako dorosły mężczyzna wcale nie potrzebuje
wychowywania bo to już jest proces zakończony.
Pielęgnowałam w sobie obraz
mężczyzny jako autonomiczną jednostkę, która ma swoje zainteresowania, swoje
opinie na różne tematy, wyższe wartości i uczucia. Zdanie, że faceci są prości
jak konstrukcja cepa - zawsze budziło moje oburzenie. No przecież mężczyzna też
człowiek i jest tak samo skomplikowaną, zawiłą i ciekawą jednostką życia jak
kobiety czy inne stworzenia.
I
tak nosząc to przekonanie w sobie. Szłam przez życie z marzeniem w sercu, że spotkam
takiego właśnie mężczyznę na swej drodze. Człowieka, który będzie miał swoje
pasje, spełnienie zawodowe, wartości, szacunek do kobiet, który rozpozna we
mnie moją wartość i bohatersko zatrzyma mnie w swoim życiu. I co? I zawsze się rozczarowywałam
i cierpiałam. Ponieważ każde doświadczenie udowadniało mi, że frazes o tym jak
to faceci są prości i liczy się dla nich tylko ciepły kotlet i kilka hedonistycznych uciech jest prawdą.
Tak więc, jeśli kobieta odpowiednio pociąga
za sznurki będzie tańczył niczym marionetka w jej rytm. Pacynką w niezwykle
łatwy sposób można manipulować. Jako że tego nie robiłam jak outsiderka
wyznając ideologię jednostkową nie mogłam zmienić całego tłumu. I doświadczałam za każdym razem, za każdym, odrzucenia. Facet odchodził do innej kobiety, albo
nie odwzajemniał mojego zainteresowania. Właściwie moje znajomości kończyły się
zanim się na dobre zaczęły. A największą zgrozę przeżywałam, gdy okazywało się,
że te kobiety to ciepłe kluchy, a nie jakieś seksbomby. Nieporadne, niezaradne,
kury domowe potrafiące robić dobre obiady. W dwóch przypadkach kobieta była po
rozwodzenie z dzieckiem. Wówczas w głowie brzmiało WTF i jeszcze głośniejsze ogromniaste
dlaczego?
Podobnie było w życiu zawodowym. Trafiałam
na katów. Ja naiwnie chciałam otrzymywać awanse i nagrody za dobrze wykonaną
pracę, wysoką jakość wykonywanych zadań i wiedzę. Wdrapywać się po szczeblach
drabiny uczciwie. I stałam w miejscu, a dużo szybciej były tam kobiety, które
miały sztukę ciągnięcia za sznurki opanowane do perfekcji. A żeby tego było
mało na samym początku mojej kariery zawodowej pojawił się koleś, który „złamał”
mi kręgosłup na wstępie bo się ze mną nie przespał. Dziś wiem, że jemu to się udało
tylko dlatego, że ja nie miałam odwagi walczyć do upadłego nawet gdyby to on
miał polec. W swoim życiu nie chroniłam
samej siebie tylko martwiłam się innymi. Tak się po prostu nie robi. Boleśnie
nauczono mnie zdrowego egoizmu.
Dziś też poniekąd znam odpowiedź na
pytanie dlaczego? Mając na względzie fakt, że świat zewnętrzny jest
odzwierciedlaniem stanu naszego umysłu. Myślę sobie, że ja przyciągałam takich
facetów, którzy za każdy razem fundowali mi traumę odrzucenia prywatnie, a
zawodowo poczucie frajerstwa. Bo tak naprawdę wewnętrznie nie wierzyłam w
siebie. Moje poczucie mojej wartości było niskie, zbyt niskie, nieakceptowana
siebie całkowicie taka jaką jestem. Tak więc skoro ja prawdziwie tego nie
robiłam to dostawałam za każdy razem kopa w dupę utwierdzając się jeszcze
bardziej w błędnym przekonaniu, że jestem beznadziejnie brzydka i do bani. I
tak mylne koło toczyło się skrzywionym torem grzęznąc raz po raz w coraz
większych kałużach rozpaczy.
Niesamowicie pragnę ten tor
wyprostować, ponieważ jestem warta, aby spotkać w końcu na swej drodze realny
obraz mężczyzny, który stworzyłam w swym sercu. Który jest dobrym człowiekiem
ze swoimi pasjami i zainteresowaniami. Człowieka, który jest pełen wartości,
szacunku do kobiet, mądrości, który się na mnie pozna i zatrzyma mnie w swoim
życiu. Tacy mężczyźni i w dodatku dżentelmeni istnieją. A ja zasługuję, aby jednego
z nich spotkać i w końcu doznać odwzajemnienia. Zawodowo natomiast zacząć się spełniać w tym co lubię, a nie muszę....
0 komentarze